Najlepsza zupa na zimę. Ani ogórkowa, ani grochówka. Wybraliśmy 7 ulubionych
Jaka jest najlepsza zupa na zimę? W takim kraju jak Polska, który ma zupy najlepsze na świecie, nie da się rozstrzygnąć tego pytania. W redakcji Smakoszy niemal doszło do rękoczynów. W końcu zdecydowaliśmy się na kompromisowych 7 zimowych zup.
Gęsto i treściwie
Staraliśmy się ustalić, jakie cechy powinna mieć idealna zimowa zupa. Wszyscy byli zgodni, że musi być sycąca, a więc – gęsta i kaloryczna.
Choć niektórzy przyznawali to niechętnie, tłuszcz w takiej zupie również jest cechą pożądaną. Większość była zdania, że najlepsze zimowe zupy to te gotowane na mięsie. I wieloskładnikowe.
Okazało się jednak, że pozornie murowani kandydaci do podium w końcu musieli odpaść.
Odpadali w miarę pojawiania się kolejnych, coraz to nowych zup, o których przypominaliśmy sobie podczas dyskusji.
Poległ żurek, zbyt mocno kojarzył się z Wielkanocą. Rosół i barszcz odpadły jako zbyt wodniste, czy raczej – za mało gęste.
Ku rozpaczy wielu musieliśmy skreślić jedną z najwybitniejszych polskich zup – ogórkową.
Pokonała ją jej własna wszechstronność ("Doskonale sprawdza się również latem"). Kiedy zbyt mało głosów zebrały, zawiesiste przecież, krupnik i grochówka (!), zaczęło się robić dziwnie.
Te dwie ostatnie zupy odpadły ze względu na ogromną konkurencję. Aż nie chciało nam się wierzyć.
Okazało się, ku powszechnemu zaskoczeniu, że bardzo cenimy zupy, których gęstość wynika z cech obecnych w nich produktów.
Co więcej, dodatkowe punkty zdobywały te, które mogą być podane zarówno jako przejrzysta zupa (jeśli jest to w ogóle możliwe w zimowej kategorii), jak i w charakterze zupy-krem.
Świetnie wypadła kartoflanka.
Doceniliśmy jej wszechstronność, łatwe przyjmowanie różnorodnych dodatków i elastyczność charakteru – od mięsnego po wegetariański.
Poza tym, najwyraźniej, uwiodła nas aksamitność ziemniaczanej skrobi.
Tuż obok szlachetnej zupy z ziemniaków czaiła się dyniowa.
Pomógł jej nieco argument o tym, że w żaden sposób nie można uznać jej za zupę letnią. Znów doceniono wszechstronność – od rzadkiej po krem, od europejskiej po azjatycką, od dodatku ziemniaków po mleczko kokosowe. Uznaliśmy, że “dyniowa” to pojęcie ogólne i że w gruncie rzeczy można z niej zrobić zupełnie różne zupy. Więc plus.
Pomidory? Tylko z puszki
Największe zaskoczenie obrad. Pomidorowa!
Nikt się tego nie spodziewał, a większość i tak na nią głosowała. W czasach, w których to, co jemy, wyznaczała sezonowość, taki wybór nie byłby możliwy. Teraz jednak, dzięki pomidorom z puszki, zupa ta jest dostępna przez cały rok. Padały różne argumenty – o tym, że zupa z pomidorów z puszki to coś zupełnie innego niż ta z pomidorów świeżych (prawda!), że zimą liczy się tylko w formie zawiesistego kremu.
Zdecydowały głosy mówiące o mieszaniu pomidorowej z podpiekaną papryką i różnorodnymi ostrymi przyprawami.
Ciąg zaskoczeń
To, jak miało się niebawem okazać, nie było zresztą ostatnim słowem pomidorów z puszki. Jako dodatek do innych zup jeszcze się pojawiały.
Ponieważ jednak wyraźnie wybijającym się kryterium była wszechstronność zimowych zup, kolejną, którą wybraliśmy, była zupa z soczewicy. Bardzo uniwersalna.
I jako przejrzysta, i jako krem. I z dodatkiem pomidorów właśnie, i bez. I z papryką, i z ziemniakami. Ostrzejsza lub łagodniejsza. Możliwości mnóstwo.
Uznaliśmy, że soczewicowa reprezentuje w ogóle zupy z roślin strączkowych i że na krótką listę nadaje się lepiej od grochówki czy fasolowej, albo zupy z soczewicy właśnie ze względu na swoją wszechstronność.
O wszechstronności akurat trudno mówić w przypadku kolejnej zupy, chyba najbardziej “osobnej” z całej stawki.
Ponieważ nikt nie wyobrażał sobie jakiejś letniej wersji zawiesistej grzybowej, zupa ta została uznana za typowo zimową, zwłaszcza w swojej najcięższej wersji – kremu z dużą ilością śmietany.
Podkreślano, że zupa ta, z całą swoją muślinowo-aksamitną zawiesistością, jest stworzona, żeby gościć tak charakterystyczne dla zimy masło, gęstą śmietanę, grzanki, albo wędzony boczek. Grzybowej nie mogło zabraknąć.
Baza to podstawa
Wiadomo, że bulion jest podstawą dziesiątek zup. I nie chodzi tylko o tradycyjną pomidorową z wczorajszego rosołu.
Zupa-wywar to matka wielodzietnej rodziny. Zastanawialiśmy się, czy w kategorii zup zimowych istnieje zjawisko podobne.
Oczywiście, buliony mogą stanowić bazę do najbardziej zawiesistych zup, ale może zimą sprawa wygląda inaczej?
Po burzliwych sporach uznaliśmy, że w kategorii zimowej bazy uniwersalnej, trzeba byłoby wyróżnić krem z warzyw.
Jakie to warzywa? Po prostu takie, jakie mamy pod ręką, na pewno jakieś elementy włoszczyzny.
Taką zupę można przecież następnie pokierować w stronę kartoflanki, kalafiorowej, zimowej zupy jarzynowej, a nawet kapuścianej.
I że krem warzywny sam w sobie przypomina zapomnianą dziś, a niegdyś podstawową w walce z zimowym niedostatkiem, dobroczynną zupę rumfordzką. To dlatego nieco anonimowy, ale wszechstronnie uzdolniony krem z warzyw zamyka stawkę o włos (wszechstronność!) pokonując bardzo zimową, ale mało elastyczną, jeśli chodzi o możliwe interpretacje, cebulową z grzankami.