Sklep surowo ukarał klientkę. Powód nie mieści się w głowie, poszło o rzodkiewkę
Ponad 1000 zł za rzodkiewkę? Właśnie tyle za to warzywo musiała zapłacić jednak z klientek. Powód jest kuriozalny, a sklepowy ochroniarz nie uwierzył w wyjaśnienie kobiety. Sprawa trafiła do mediów, ale tam okazało się, że ktoś o tym zdarzeniu nie mówi całej prawdy.
Najdroższa rzodkiewka
Kobieta po zrobieniu zakupów w jednym ze sklepów spożywczych i uiszczeniu odpowiedniej opłaty przy kasie, skierowała się ku wyjściu. Swobodne opuszczenie budynku uniemożliwił jej ochroniarz. Poprosił klientkę, aby udała się z nim do pomieszczenia dla ochrony. Tam kobiecie pozostawiono zarzut kradzieży… pojedynczej rzodkiewki.
Oskarżona nie kryła zdziwienia, ale po chwili zaczęła tłumaczyć swoje zachowanie. Z jej relacji wynika, że wybrała pęczek rzodkiewek, ale jedna z nich oderwała się i upadła na podłogę. Klientka stwierdziła, że dla sklepu jest to strata, ponieważ warzywo i tak trafi do śmietnika, więc zjadła je. Ochrony nie przekonało tłumaczenie kobiety, dlatego sklepowy detektyw wystawił jej mandat w wysokości 1023 zł, a w dodatku musiała zapłacić także za zjedzoną rzodkiewkę. Klientka poczuła się oszukana, bo nie dostała kopii raportu detektywa.

Winna się tłumaczy
Sytuacja, o której mowa miała, miejsce w sieci sklepów Hofer w mieście Linz w Austrii. Świat dowiedział się o całym zajściu, ponieważ kobieta uważała, że została niesłusznie ukarana , a o zdarzeniu poinformowała portal heute.at . Dziennikarze zainteresowali się sprawą i chcąc poznać opinię sklepu, skontaktowali się z przedstawicielem sieci Hofer. Rzecznik nie tylko potwierdził taką sytuację, ale też opowiedział, jak całe zajście wyglądało w oku kamery .
Po zdarzeniu regionalny zarząd sprzedaży przejrzał nagranie wideo. Jest na nim wyraźnie widoczne, że kobieta wcześniej włożyła towar do kieszeni kurtki, a następnie spożyła go podczas zakupów. To przestępstwo – wyjaśnia przedstawiciel firmy.
Dalsza część tekstu pod filmem.
Nieoczekiwany obrót spraw postawił kobietę w negatywnym świetle. Co ciekawe, podobno, kiedy ukarana opowiadała o zdarzeniu bliskim, mieli oni uznać, że została oszukana. Prawdopodobnie dlatego zwróciła się o interwencję do mediów. Nikt nie spodziewał się jednak, że prawda okaże się zupełnie inna i że zadziała na niekorzyść kobiety.

Kradzież to kradzież
Choć sytuacja miała miejsce w Austrii, warto przypomnieć, że takie sytuacje bardzo często mają miejsce również w Polsce . Klientom wydaje się, że zjedzenie jednego cukierka, orzeszka lub winogrona to nic złego. Wielu tłumaczy się, że przecież muszą spróbować produktu, zanim go zakupią .
Dla ochrony sklepów i policji takie działanie jest traktowane jako kradzież . Dlatego decydując się na taki ruch, trzeba liczyć się z tym, że można zostać ukaranym. Jakiś czas temu głos w tej sprawie zajął również Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów . Organ powołując się na artykuł 535 Kodeksu Cywilnego i artykuł 278 Kodeksu Karnego mówi wprost:
Produkt nie jest twój, dopóki za niego nie zapłacisz. Jeśli coś zjesz lub wypijesz, zanim zapłacisz, może to zostać uznane za kradzież .
Sprawdź także, co zmieni się w programie MasterChef oraz dowiedz się, jak pozbyć się gołębi z balkonu .
