Historia klasycznego saturatora z czasów PRL
W czasach PRL dostęp do gazowanych napojów był mocno utrudniony - dlatego mieszkańcy ówczesnej Polski korzystali z saturatorów, które pozwalały łatwo i szybko nagazować wodę. Przed stoiskami latem zawsze ustawiały się ogromne kolejki, aby móc zaspokoić swoje pragnienie.
Historia saturatorów sięga początkom komunizmu, kiedy coca-cola uznana była za napój imperialistów, więc przez dłuższy czas nie była u nas dostępna, poza niewielkimi wyjątkami jak sklepy Pewex. Z tego powodu krajanie rozmiłowali się w wodzie sodowej.
Saturatory biły rekordy popularności
Niebieski wózek na kółkach pod kolorowym parasolem i sprzedawca ubrany w biały kitel - taki widok przyciągał tłumy chętnych do ugaszenia pragnienia. Do wyboru była woda sodowa czysta, lub z dodatkiem soku owocowego. Gazowany sok kosztował złotówkę, a zwykła gazowana woda kosztowała 50 groszy.
W latach 90. XX. wieku saturatory odeszły w niepamięć. Nasz kraj otworzył się wtedy na rynek zachodni, przez co sklepy zalane zostały produktami takimi jak jeansy i coca-cola. Mimo to urządzenia te ponownie wracają do łask, ponieważ internauci potrafią zapłacić za nie niemałe pieniądze.
Jeden saturator można sprzedać za 1500 złotych
Każdy, kto do dzisiaj trzyma w swoim garażu czy komórce stary saturator dziadka lub ojca, może uważać się za szczęściarza. Okazuje się bowiem, że niektórzy internauci są w stanie kupić je nawet za 1500 złotych. Oczywiście saturator musi być nieźle zachowany i funkcjonujący, lecz zasada jego działania jest tak prosta, że istnieje małe prawdopodobieństwo, jakoby coś miało się w nim popsuć.
Chcesz poznać więcej ciekawych wiadomości ze świata kulinariów? Sprawdź ten artykuł , w którym zdradzamy jak ugotować flaczki, aby nie było czuć z nich nieprzyjemnego zapachu. W tym tekście z kolei prezentujemy listę produktów, których pod żadnym pozorem nie wolno wrzucać do kuchennego zlewu.
Źródło: wikimedia.org/ Mrs. Misztalska, CC 3.0
Poza ulicznymi saturatorami, popularne były także syfony, których mała wielkość i wielokrotność użytku sprawiały, że często można było znaleźć je w domach. Wystarczy wkręcić w nie nabój z CO2 oraz wlać wodę do dzbanka, a po kilku sekundach można było cieszyć się orzeźwiającym smakiem.
Jak radzono sobie bez saturatora?
W sklepach półki niekiedy uginały się pod ciężarem szklanych butelek, które zawierały gazowane napoje o smaku cytrynowym, mandarynkowym oraz pomarańczowym. Choć często je kupowano, miały jeden ogromny minus - zazwyczaj sprzedawane były ciepłe.
W lokalach gastronomicznych można było nabyć tak zwany napój firmowy - składający się z niegazowanej wody oraz soku owocowego. Ogromną zaletą tego napoju był sposób, w jaki go sprzedawano. Dostępny był ze specjalnych maszyn z przezroczystym kloszem, które przy okazji go chłodziły.
Artykuły polecane przez Redakcję Smakoszy:
Źródło: dziennikwschodni.pl