Koszmarna potrawa podana w samolocie
Długa podróż samolotem potrafi zwiększyć apetyt nie jednej osoby - monotonia i brak zajęć sprawiają, że człowiek szybko zaczyna robić się głodny. Pewien bloger Ben Schlappig leciał samolotem Lufthansy w klasie biznesowej i chciał zjeść posiłek adekwatny do ceny za wybraną przez niego klasę. Niestety zamiast pokaźnego dania, dostał dwie kanapki. Jeszcze jedna przykra niespodzianka czekała na niego tuż przed lądowaniem.
Jedzenie w samolotach zazwyczaj nie należy do najlepszych uczt, które zachwycają wykwintnością. Podawane przez stewardessy potrawy w klasie ekonomicznej mają za zadanie zaspokoić jedynie głód pasażerów.
Inaczej jest w przypadku lotów klasą biznesową lub pierwszą - wybierając taką opcję, można oczekiwać najlepszej obsługi, a także adekwatnych do wydanych pieniędzy potraw czy przekąsek. Amerykanin Ben Schlappig miał zupełnie inne doświadczenie.
Zmiany posiłków w Lufthansie
Niemieckie linie lotnicze postanowiły wprowadzić do swoich samolotów posiłki Heimat - w Niemczech tak nazywana jest kuchnia typowo domowa, dzięki której ludzie czują się dosłownie "jak w domu".
Ben Schlapping zakupił bilet na lot klasą biznesową z Frankfurtu do Paryża, a więc musiał wydać na to przynajmniej 425 euro - od takiej kwoty bowiem zaczynają się ceny takowych biletów. Można więc uznać, że w tej cenie będzie zawarty odpowiedni posiłek. Niestety Shlapping mocno się przeliczył.
Na pokładzie samolotu dostał dwie kanapki
Choć linie lotnicze promują posiłki Heimat takimi hasłami, jak: "kreatywne menu inspirowane niemieckimi smakołykami" czy "Lufthansa odpowiada na prośby klientów dotyczące większej różnorodności", dwie niezbyt świeże kanapki, jak ocenił je Shlapping, nie wpisują się dobrze w nową politykę.
- W zasadzie znalazłem niespecjalnie świeże składniki - chleb, ser i coś w rodzaju pasty do smarowania. Nie było nic innego - napisał na swoim blogu onemileatatime Ben Schlapping. To nie był jednak koniec nieprzyjemności, jakich doznał rozgoryczony pisarz.
Przed lądowaniem zaoferowano pasażerom jabłka
Mimo, iż sam gest może wydawać się miły, w końcu linie lotnicze starają się dbać o zdrowie swoich klientów, Schlapping nie docenił możliwości zjedzenia świeżego jabłka. Te przyniesione zostały w koszu i każdy pasażer mógł po nie własnoręcznie sięgnąć.
- Może tylko ja tak mam, ale po prostu nie przepadam za jedzeniem jabłka, gdy od dłuższego czasu nie myję rąk, nie mam noża i nie jestem pewien, czy jabłko jest czyste - stwierdził bloger. Na koniec swojego wpisu przypomniał, że Lufthansa zazwyczaj oferowała dwudaniowe posiłki, które są standardem w klasie biznes. Stąd może wynikać jego duże rozczarowanie.
Jeśli masz ochotę na więcej ciekawych informacji ze świata kulinariów, zajrzyj na naszą stronę. Z tego artykułu dowiesz się, jak wygląda menu w nowej restauracji Roberta Lewandowskiego. Ten tekst wyjawia problemy, z jakimi boryka się Mateusz Gessler.
This Is Lufthansa's New Business Class Catering?!? https://t.co/13g6BLN6vt pic.twitter.com/VA0esqG6J4
— Ben Schlappig (@OneMileataTime) October 19, 2021
Artykuły polecane przez Redakcję Smakoszy:
Źródło: turystyka.wp.pl