Pojechał nad morze i zjadł rybę za grosze. Pan Andrzej znalazł sposób na paragony grozy
„Paragony grozy” nie przestają straszyć turystów. Co i raz znad morza dociera kolejne doniesienie o drożyźnie. Jednej osobie udało się jednak uciec przed wygórowanymi cenami. Pan Andrzej, zamiast do restauracji, po rybę wybrał się zupełnie gdzie indziej.
Ryba nad morzem nie musi bić po kieszeni
Morze Bałtyckie jest jednym z najpopularniejszych kierunków wakacyjnych. Co roku w tym kierunku wyruszają miliony Polaków. Wypoczynek na plaży i świeżo smażona ryba to coś, czemu niewielu potrafi się oprzeć. Mina jednak rzednie, gdy przychodzi do płacenia za te przyjemności.
Rodzinne wakacje nad morzem do tanich nie należą. Ci, którzy posiadają dzieci, za wyżywienie płacą jeszcze więcej. Pan Andrzej, czytelnik portalu money.pl, znalazł na to sposób. Świeża rybę postanowił kupić w porcie, bezpośrednio od rybaków.
Ceny ryb w restauracjach przechodzą ludzkie pojęcie
W internecie można znaleźć całą masę „paragonów grozy” . Wiele z nich wysyłanych jest znad morza . To właśnie tam za smażoną rybę z frytkami i surówką płaci się bajońskie sumy . Za taki zestaw restauracje liczą często po kilkadziesiąt złotych .
Na obiad dla całej rodziny przeznaczyć trzeba nawet 300 złotych . Do tego dochodzą nietanie przecież napoje . Jeśli weźmiemy pod uwagę, ze jeść trzeba codziennie, kwota robi się naprawdę zaporowa . Wiele osób nie może sobie na nią pozwolić.
Czytelnik portalu money.pl znalazł wyjście z tej sytuacji . Rybę można kupić świeżą i przyrządzić samodzielnie .
Flądry i śledzie z targu w porcie w Kołobrzegu za niecałe 14 zł, nie do przejedzenia
-raportuje pan Andrzej.
Reporterzy portalu postanowili sprawdzić, ile w tym prawdy .
Bajecznie tanie ryby prosto z kutra rybackiego
Nie wszyscy rozumieją powszechne narzekanie na ceny . Pan Andrzej jest nawet tym zjawiskiem zirytowany.
Coraz bardziej mnie irytują „paragony grozy" publikowane przez wczasowiczów
-zaczyna swoją wypowiedź.
Po chwili dosadniej tłumaczy, co konkretnie ma na myśli.
Dorośli ludzie jadą do popularnych miejscowości wypoczynkowych w szczycie sezonu, idą do knajpy, zamawiają dania z karty - gdzie mają podane przecież ceny - a potem udają zdziwionych, zaskoczonych, a nawet naciągniętych
-zauważa przytomnie.
Mam dla nich propozycję. Można iść na targ rybny, kupić świeże, wypatroszone, gotowe do smażenia bałtyckie ryby naprawdę za grosze i samemu sobie przyrządzić
-kontynuuje.
Według niego takie rozwiązanie jest tańsze, smaczniejsze i zdrowsze , niż stołowanie się na mieście. Jak sam twierdzi, za śledzie i flądry na obiad dla 2 osób zapłacił niecałe 14 złotych .
Reporterzy money.pl skontaktowali się z rybakami z Kołobrzegu . Ci z ochotą potwierdzili przytoczone ceny. Tuszka flądry za 9 zł/kg i śledź za tyle samo . Delikatna i chuda gładzica kosztuje zaś zaledwie 13 zł/kg .
Ryby oczywiście patroszymy, są gotowe wprost na patelnię
-mówi w rozmowie z money.pl Władysław Wójtowicz, wiceprezes Organizacji Rybaków Łodziowych Producentów Rybnych.
Wyjątkiem jest turbot, którego sprzedajemy w całości, w cenie 45 zł za kg. Są także rybne przetwory, bo ofertę staramy się urozmaicić
-tłumaczy dalej.
Sklep w porcie w Kołobrzegu cieszy się wśród turystów dużą popularnością . Ci, którym zależy na najwyższej jakości w najniższej cenie, przychodzą tam na zakupy z samego rana .
Nasi kontrahenci to firmy i restauratorzy od Świnoujścia do Ustki . Ale zapraszamy wszystkich. Indywidualni odbiorcy to dodatkowy klient . Zainteresowanie jest duże, zwłaszcza w wakacje, i to cieszy ogromnie
-podsumowuje Władysław Wójtowicz.
Tej ryby lepiej nie kupować ze względu na zawarte w niej toksyny . Ten wędzony przysmak warto wprowadzić na stałe do swojej diety .
Źródło: money.pl