Pokarm nie tylko dla ciała. Moja wizyta w restauracji Nuta
Muszę na początku przyznać, że jestem wielką fanką restauracji z menu degustacyjnym. Przez te kilka godzin uwielbiam czuć się jak główny bohater, czekając na kolejne atrakcje w postaci dań. Z tejże przyczyny nie mogłam się doczekać wizyty w restauracji Nuta. Oczekiwania były więc duże, ale już na wstępie mogę zapewnić, że zostały spełnione z nawiązką.
Garść faktów, zanim siądziemy do stołu
Szefem szefów w restauracji Nuta mieszczącej się przy Placu Trzech Krzyży 10/14 w Warszawie jest Andrea Camastra. Legendarny włoski szef kuchni, który przez lata pracował w restauracjach nagradzanych gwiazdkami Michelin. 11 lat temu zamieszkał w Polsce, gdzie zamiast karmić Polaków tradycyjnymi, włoskimi specjałami - postawił na autorską interpretację naszej rodzimej kuchni. I tak powstała pięciokrotnie wyróżniona gwiazdką Michelin, restauracja Senses, której żadnemu “foodie” nie trzeba przedstawiać.
W restauracji Nuta znajdziemy menu bazujące na polskich klasykach z twistem, którego nie sposób przewidzieć. Przyznam się, że nigdy nie spodziewałam się najlepszej mizerii w życiu zamkniętej w… kuli z masła kakaowego. Ale o tym więcej w dalszej części.
To nie będzie zwyczajna kolacja
Już po kilku pierwszych chwilach w restauracji uwagę zwraca rewelacyjna obsługa . Nie tylko uprzejma i bardzo pomocna, ale także mimo renomy miejsca - podchodząca do gościa ze swobodą . Tak doskonała atmosfera towarzyszyła mi przez cały czas trwania kolacji .
Na szczególną pochwałę zasługuje przede wszystkim sommelier , który o każdej butelce nie tylko potrafił bardzo ciekawie opowiedzieć, ale także z wielkim zaangażowaniem odpowiadał na każde zadane pytanie .
Już z tego miejsca warto zaznaczyć, że wina były przepyszne i świetnie dobrane do potraw . Zarówno znawca i smakosz, jak i osoba bez pasji do wina, znajdą coś dla siebie. Osobiście uważam, że był to najlepszy pairing, jakiego próbowałam w życiu - ani razu nie miała zgrzytu między smakiem potrawy a winem. Z kolacji wyszłam z pakietem zdjęć etykiet kilku najciekawszych butelek, co rzadko mi się zdarza .
Przejdźmy zatem do potraw!
Nie sposób opowiedzieć o wszystkich kilkunastu niezwykłych potrawach . Też nie chciałabym psuć niespodzianki - to naprawdę trzeba przeżyć samemu .
Moimi ulubionymi elementami zdecydowanie były przystawki i desery . Na szczególną uwagę zasługuje mizeria i chłodnik - zamknięte kuli z masła kakaowego. Absolutna esencja tych potraw w mikroformie zrobiła na mnie ogromne wrażenie .
Podobnie jak zdekonstruowane caprese z pomidorem w formie bezy . Ten kawałek bezy smakował bardziej słonecznie i pomidorowo niż większość polskich pomidorów .
Każda przystawka zapada w pamięć i pozostawia niedosyt , który szybko został zaspokojony. Bo po kilku przystawkach nadszedł czas na dania główne !
Muszę przyznać, że widząc kartkę z menu od razu poczułam ogromny przypływ ekscytacji . Jestem fanką ryb i owoców morza, a karta wydała mi się wprost stworzona dla mnie .
Wśród dań głównych należy wyróżnić leczo, które z polskim klasykiem na niewiele wspólnego . I… bardzo dobrze! W środku zamiast kiełbasy i grubo pokrojonej cebuli znajdziemy cudowne owoce morza i gęsty, aromatyczny sos. Od tego dania wprost nie dało się oderwać .
Wszelkie ryby czy kawior były najwyższej jakości , a kreatywność ich podania niezmiennie mnie zaskakuje.
Wiele osób idąc do restauracji z menu degustacyjnym zastanawia się czy można się najeść . Śpieszę z wyjaśnieniem - można i to do absolutnych granic.
Gdy przyszła kolej na deser, przed pozostawieniem niezjedzonych porcji powstrzymywało mnie jedynie własne łakomstwo i te malutkie dzieła sztuki, które przed sobą widziałam.
Powiem tak - mogłabym przyjść na same desery i nadal wyjść absolutnie wniebowzięta . Zdecydowane smaki, przepyszna czekolada, mnóstwo kremów, które wręcz rozpływały się w ustach . Każdy z deserów, który trafiał na stół był strzałem w 10 .
Kilka słodkich słów podsumowania
Nuta to restauracja, o której nie sposób zapomnieć . Od pierwszych chwil poczujesz się jak gwiazda - zaopiekowany od a do z. Każdy ruch obsługi, kolejność potraw, zmiany zastawy - działają niczym mechanizm szwajcarskiego zegarka .
Dopiero po wyjściu z kolacji spojrzałam na zegarek. I nawet nie wiem kiedy - minęło ponad 3,5 godziny. To jak nic innego świadczy o wspaniałej, kulinarnej zabawie, której można tu doświadczyć .
Na sam koniec zaznaczę jeszcze dwa wielkie plusy, które według mnie świadczą o wyjątkowości tego miejsca . Otwarta kuchnia to genialny pomysł - ale może nie oryginalny. Natomiast w Nucie nie tylko kuchnia jest otwarta, ale także układ krzeseł przy stołach kieruje wzrok ku niej . W taki sposób, że czujemy się jak podczas spektaklu .
Przemiłym akcentem na koniec kolacji było podejście do mojego stolika samego szefa kuchni , z którym mogliśmy podzielić się wrażeniami i na gorąco pochwalić wspaniałą kuchnię.
Nikt kto chce wybitnej kolacji i pakietu przeżyć nie będzie w Nucie zawiedziony ! Gość od pierwszych chwil zostaje porwany, a emocje nie opadają do ostatnich kęsów deseru . Największe kulinarne skarby są czasem na pierwszy rzut oka niewidoczne . Recenzja tego lokalu mogłaby być zaskakująca .