„Brygady tygrysa” wzięły się za kontrole w całym kraju. Rumuńskie ziemniaki sprzedawano jako polskie
Kiedy polska przyroda – nie tylko dzika przecież, ale także pola uprawne – budzi się z zimowego snu, rosną nasze apetyty na młode, lokalne produkty. Słowo „polski” potrafi wtedy usprawiedliwić wyższą cenę i zachęcić klientów. Okazuje się jednak, że jest nadużywane.
Dobre, bo polskie ziemniaki
Do tematu nadużyć w przedstawianiu owoców i warzyw jako polskich prasa wraca na wiosnę regularnie. Już w połowie maja dyskutowane były truskawki i czereśnie. Na blisko obserwowanej przez ekspertów giełdzie hurtowej w podwarszawskich Broniszach można było je kupić, choć eksperci uważali, że cena jest nierealne. Inne produkty, także opisane jako polskie, z pewnością wyprzedziły swój czas.
Temat jest jednak wrażliwy. Głównie dlatego, że w czwartym roku olbrzymich zawirowań – ceny przyprawiają o zawroty głowy. Większość Polaków z większą niż kiedyś uwagą śledzi cyfry na etykietach. Na sprawę nie jest więc obojętny rząd.
„Brygady Tygrysa”
Michał Kołodziejczak , który po wyborach z rolniczego działacza związkowego stał się wiceministrem rolnictwa, zadeklarował, że chce zapewnić Polakom dostęp do dobrej informacji. Postawił zadanie: upewnić się, że to, co kupujemy w szokująco wysokich cenach, odpowiada im jakością, w tym jakością informacji. Wypuścił więc „ Brygady tygrysa ”.
Być może świadomie nawiązując do serialu z lat 70. i 80., nazwał tak kontrole, które na targach przeprowadzają eksperci z dwóch biur. Jedno z nich to IJHARS – Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych, a drugie – PIORiN, czyli Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa . Wyniki ich kontroli nie okazały się korzystne dla części sprzedających.
Ziemniaki młode, ale nie polskie
Na początku drugiej połowy maja „Tygodnik Przegląd Rolniczy” opublikował informację o wynikach takiej inspekcji w podkrakowskim odpowiedniku Broniszy – giełdzie rolnej Rybitwy . Wyniki? „Sporo nadużyć i oszustw".
Rumuńskie ziemniaki sprzedawane jako polskie, bez dołączonych dokumentów, bez odpowiedniego znakowania, a nawet samochód, z którego były sprzedawane miał ściągniętą tablicę rejestracyjną – podsumował Kołodziejczak, cytowany przez „TPR”.
Kołodziejczak skontroluje ziemniaki w sklepie
Z południa według jego słów napływać mają też choćby nieoznakowane czereśnie. Nie jest oczywiście niczym dziwnym, że w krajach południowych – Rumunii, Bułgarii, Grecji, Portugalii , a nawet Północnej Afryce, owoce i warzywa dojrzewają wcześniej. Kiedy jednak nazywanie ich polskimi staje się bardziej wiarygodne, owoce te łatwo nabywają nielegalne polskie obywatelstwo.
Czy jednak ziemniaki te albo czereśnie będą w dalszym ciągu polskie, kiedy z giełdy trafią do sklepów, a stamtąd do konsumentów? Trudno byłoby się temu dziwić – indywidualni sprzedawcy mają przecież mniejsze możliwości zweryfikowania deklaracji hurtowników . Jak jednak jest naprawdę przekonać się możemy już niebawem. Kołodziejczak zapowiedział na koniec maja podobne kontrole „Brygad tygrysa", ale już w sklepach i supermarketach .
Sprawdź też dobrą ofertę samozbiorów czereśni w Polsce i poznaj sposób na napar z liści morwy .