Ksiądz podczas kolędy usłyszał wstrząsające słowa. Długo ich nie zapomni, poszło o jedzenie
Dziennikarka Gazety.pl podzieliła się historią, która miała miejsce w jej domu podczas wizyty duszpasterskiej. Ksiądz od małoletniego dziecka usłyszał komentarz na temat jedzenia, który sprawił, że duchowny bardzo szybko opuścił mieszkanie. Co syn dziennikarki powiedział, że duszpasterz postanowił szybciej zakończyć coroczną wizytę?
Zawstydzająca wizyta duszpasterska
Wielu Polaków po zakończeniu świąt Bożego Narodzenia w ramach tzw. kolędy przyjmuje w swoim domu księży. Te coroczne wizyty służą przede wszystkim wspólnej modlitwie, poświęceniu domu oraz udzielenia jego domownikom błogosławieństwa na cały rok. Jest to także okazja do rozmów z duszpasterzem i nie ma co ukrywać – finansowego wsparcia parafii.
Wielu wiernych przyjmuje księdza bardziej ze względu na tradycję i obowiązek niż z własnej potrzeby. Dla parafian, pomimo uczęszczania do kościoła, takie wizyty są czymś nienaturalnym i bardzo często wzbudzają stres wśród gospodarzy. Wizyta księdza z całą pewnością jest nietypowym zjawiskiem dla dzieci, które potrafią zadawać milion pytań, a w dodatku nie umieją jeszcze ugryźć się w język.
Na Tłusty Czwartek zamiast pączków podaję oponki serowe. Wystarczy prosty trik, by nie ociekały tłuszczemDziecko powiedziało, co myśli podczas kolędy
Takim dzieckiem jest właśnie trzyletni Staś, syn dziennikarki Anity Skotarczak pracującej dla Gazety.pl. Na łamach portalu opisała ona sytuację, która miała miejsce w jej domu podczas wizyty duszpasterskiej.
Redaktorka do odwiedzin księdza przygotowywała się znacznie wcześniej. Jej małoletni syn, który dostrzegł starania rodzicielki, zadawał setki pytań na temat zbliżającej się wizyty. Kobieta cierpliwie odpowiadała na pytania dziecka i poprosiła, aby Staś zachowywał się w grzeczny sposób. Przy okazji przypomniała wszystkim domownikom, aby nie zjedli ciasta oraz słodyczy zakupionych na odwiedziny duszpasterza. Dziennikarka zaznaczyła przy tym, że każdy będzie miał okazję do spróbowania wypieków po wyjściu księdza. Niestety, prośba okazała się gwoździem do trumny.
Pierwszy zgrzyt miał miejsce już na początku wizyty duszpasterskiej, kiedy ksiądz poprosił wszystkich o wspólne odśpiewanie kolędy. W Stasiu coś wtedy pękło i bez ogródek powiedział, co myśli o wokalnym talencie duchownego.
Mamo, niech on już przestanie śpiewać, bo mnie głowa boli – wypalił ku niezadowoleniu matki trzylatek.
Kolęda i jedzenie, czyli sposób na katastrofę
Recenzja Stasia nie spłoszyła jednak księdza i po wspólnej modlitwie zajął z domownikami miejsce przy stole. Gospodyni zaproponowała kawałek ciasta oraz herbatę, a duchowny chętnie przystał na jej propozycję.
Spotkanie przebiegało w miłej atmosferze, dopóki ksiądz sięgnął po ciastko z kremem. W tym momencie głos zabrało dziecko.
Mamo, niech on już przestanie, bo dla nas nie wystarczy – oznajmił zaniepokojony Staś.
Po tych słowach zapanowała cisza, a ksiądz zrezygnował z kolejnego ciastka. Zdążył tylko wypić herbatę, po czym zerknął na zegarek, dodał, że musi pospiesznie wracać na plebanię i wyszedł.
Niewinny komentarz dziecka wprawił księdza w spore zakłopotanie, ale czy jego reakcja była właściwa do sytuacji? Dorośli, powinni znać naturę dzieci i wiedzieć, że czasami zdarza się im bez namysłu pleść trzy po trzy. Dlaczego temat jedzenia podczas kolędy jest aż tak drażliwy dla duchownych? Na to pytanie prawdopodobnie nigdy nie poznamy odpowiedzi.
Sprawdź także przepis na oponki serowe bez grama tłuszczu oraz dowiedz się, w jakim sklepie zrobisz obecnie najtańsze zakupy.