Dziennikarz zdradził, jak w praktyce wygląda zbiór szparagów
Szparagi powoli zaczynają być bardzo popularnymi warzywami w Polsce, dlatego coraz częściej pojawiają się na naszych stołach. Jak jednak wyglądają ich zbiory? Dziennikarz "Tygodnika Powszechnego" zatrudnił się na jednej z plantacji w Niemczech i wyjawił, że reżim sanitarny nie istnieje.
Szparagi stanowią bardzo ważną część branży rolniczej w Niemczech. U naszego zachodniego sąsiada istnieje wiele farm, które specjalizują się właśnie w hodowaniu szparagów - a sami Niemcy są jednymi z największych fanów tego warzywa.
Polacy często jeżdżą za granicę w celach zarobkowych i nierzadko wybierają właśnie pracę przy zbieraniu szparagów. Jeden z polskich dziennikarzy, piszący dla "Tygodnika Powszechnego", postanowił zatrudnić się na jednej z hodowli i opisał swoje doświadczenia.
Przy zbieraniu szparagów nie ma reżimu sanitarnego
Łukasz Grajewski do swojego miejsca pracy musiał dojechać na własną rękę, nikt nie wymagał od niego znajomości języka, a rozmowa kwalifikacyjna odbyła się przez telefon. Gdy dojechał na miejsce, odkrył, że reżim sanitarny jest tylko na papierze.
Przepisy, które mają zapobiegać epidemii, istnieją tylko w licznych regulaminach, które porozwieszano na drzwiach naszych pokojów - tłumaczy dziennikarz Łukasz Grajewski w swoim artykule.
Jak wspomina Grajewski, jego zadanie polegało na czyszczeniu szparagów przywożonych z pola - mimo, iż oficjalnie nie mógł mieć kontaktu z ludźmi spoza swojej grupy pracowniczej. Zarówno przy pracy, jak i w hotelu, oficjalny podział nie istnieje.
Na naszej stronie można znaleźć wiele ciekawych wieści ze świata kulinariów. W tym artykule zdradzamy, co ma do powiedzenia o cenach nad polskim morzem znany youtuber. Ten tekst poświęcony został jajkom z chowu klatkowego, które już niedługo znikną z większości dużych sieci sklepów.
Zarobił mniej niż pensja minimalna w Niemczech
W czasie 5 dni pracy, podczas których zaliczył zarówno czyszczenie warzyw, jak i pracę w polu, przepracował łącznie 49 godzin i 40 minut. Godziny pracy wpisane do protokołu w żadnym wypadku nie zgadzały się z jego wyliczeniami.
Finalnie za 5 dni pracy otrzymał 226 euro i 75 centów - w teorii zarobił 70 euro więcej, lecz odliczono je za zakwaterowanie i wyżywienie. Z jego pensji wynika, że zarabiał 6 euro na godzinę, choć pensja minimalna w Niemczech wynosi 9,5 euro za godzinę.
Dziennikarz nie dostał kopii podpisanej przez niego umowy, a także dokumentów rozliczeniowych. Sam uważa, że firma opiera swoje działanie na braku przejrzystości. Podsumowując, za ciężką pracę w niesprzyjających warunkach, dostał wynagrodzenie całkowicie nieoddające włożony przez niego wysiłek.
Źródło: canva.com/manfredxy
Artykuły polecane przez Redakcję Smakoszy:
Źródło: money.pl