Mają więcej błonnika i mniej kalorii niż siemię lniane. Polacy ich nie znają

Chia, zwłaszcza w postaci deserów, częściej spotykamy w kawiarniach niż w naszych lodówkach. Niesłusznie. Te drobne, niepozorne nasionka należą do kategorii superfoods, czyli najlepszych źródeł zdrowia w naszej diecie.
Nasiona chia – lepsze niż siemię lniane
Chia, czyli nasiona szałwii hiszpańskiej, to produkt bardzo niepozorny. Małe, podłużne nasionka na pierwszy rzut oka przypominać mogą mak. Po chwili zaczynamy się zastanawiać, czy to jednak nie czarny sezam. Tymczasem ani jednego, ani drugiego nie przypominają pod względem zastosowania.
Najczęściej porównywane bywają do siemienia lnianego. Oba są rozprowadzane w wodzie, a następnie pite, nie tylko na diecie, ze względu na zdrowotne właściwości. Wielu z nich chia jest tymczasem lepszym źródłem niż dobrze nam znane nasiona lnu. Chodzi zwłaszcza o ilość błonnika, a także bogactwo minerałów.
Chia w diecie
Przy zaledwie poniżej 140 kalorii w stu gramach, nasiona chia potrafią być niezwykle sycące. To dlatego, że mają ponad 10 proc. błonnika. Te, częściowo nierozpuszczalne, składniki naszej diety spowalniają wchłanianie pożywienia. Przez to regulują metabolizm, spłaszczają skoki glukozy we krwi i ograniczają uczucie głodu. Dostarczają przy tym cennych składników.
Dalsza część tekstu pod filmem.
Najwięcej zawdzięczać tu chii będą poziomy kilku minerałów. Sto gram chii to jedna trzecia naszego dziennego zapotrzebowania na magnez i mangan, jedna czwarta – na fosfor i selen, a minerałów tych jest wiele więcej. Są też kwasy omega 3 i 6 w zdrowej proporcji.
Deser z nasion chia
Skojarzenie między chią i siemieniem lnianym rozciąga się na sposób, w jaki można je przygotowywać. Siemię zazwyczaj rozmaczamy w wodzie, by zmieniła się w przypominającą galaretkę substancję. Chia ma tę świetną właściwość, że wypije wodę z dowolnego płynu, w którym ją przygotujemy. Często wykorzystujemy to do deserów – puddingów z chia.
Puddingi takie widujemy często w kawiarniach. W szklaneczkach lub słoiczkach czekają na klientów w ladzie chłodniczej. Wyglądają apetycznie i finezyjnie – tak finezyjnie, że nie zdajemy sobie sprawy, jak łatwo przyrządzić je w domu. Tymczasem warto spróbować, bo chię coraz częściej można spotkać w sklepach – nie tylko tych specjalistycznych.
Deser z nasion chia
Trzy pełne łyżki chii zalewamy w szklaneczce lub słoiczku szklanką mleka. Często używa się do tego mleka roślinnego, np. kokosowego czy migdałowego. Deser można na tym etapie posłodzić miodem lub syropem z agawy albo daktylowym.
Chia zacznie pęcznieć i uwadniać się. W międzyczasie przygotować można do niej owoce. Częstym – i świetnym – rozwiązaniem jest purée z mango, czyli zmiksowany miąższ owocu z odrobiną wody. Warstwę takiego purée nakładamy na wierzch pęczniejącej chii i odstawiamy do lodówki na noc. Przed zjedzeniem dekorujemy jeszcze malinami lub borówkami.
Wypróbuj też przepisy na wołowy rosół kolagenowy i mielone kotlety schabowe.





































