Niejasne promocje, nieczytelne ceny – spotkaliście się z tym? Po skargach klientów urząd sprawdza Biedronkę i Lidla
Największe polskie sieci dyskontów zaczynają ponosić konsekwencje zamieszania, jakie panuje w cenach produktów na ich półkach. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów poinformował, że przygląda się niektórym działaniom promocyjnym Biedronki i Lidla. Oberwać może się też innym markom.
Wojna na ceny
W ostatnich dniach głośno zrobiło się o tzw. cenówkach, czyli karteczkach informujących o cenach produktów, a konkretnie o tych z sieci Biedronka. Ekonomista Rafał Mundry, sam klient sieci, zwrócił uwagę, że jeden produkt może mieć tam nawet sześć różnych cen. W konsekwencji klienci stoją bezradnie przed półkami lub dopiero przy kasie dowiadują się, że cena wybranych towarów jest inna, niż się spodziewali.
Zapewne taki stan rzeczy jest, przynajmniej w części, jest winą wojny cenowej, jaką od tygodni toczą ze sobą Biedronka i Lidl. Aby być wyżej w rankingu najtańszych supermarketów, sieci wprowadzają kolejne promocje. Te obwarowane są jednak warunkami. W zależności od tego, które z tych warunków spełnimy, dostajemy taką a nie inną cenę na dany produkt.
Zawijam proste składniki w pergamin i wkładam do piekarnika. Nie znam lepszego sposobu na szybki obiad To warzywo to tarcza na udar. Rozbija skrzepy i wzmacnia tętniceWalka o nasze prawa
W efekcie jesteśmy zasypywani mało czytelnymi SMS-ami, nasze dane osobowe są intensywniej przetwarzane, a na końcu i tak stoimy w sklepie, gapiąc się na cenówki jak cielę na malowane wrota. Być może największe kłopoty mają osoby starsze – z jednej strony często liczące każdy grosz, a z drugiej – najbardziej zdezorientowane w sklepach.
Nic więc dziwnego, że sprawą zainteresował się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK), a później także prokuratura. Ten pierwszy zapowiedział, że przyjrzy się sprawie przetwarzania naszych danych osobowych oraz masowych sysyłek SMS-ów o promocjach. Na celowniku jest nie kto inny jak firma Jeronimo Martins Polska, czyli właściciel Biedronek.
Prokuratura ma zaś zbadać jeszcze jedną sprawę – promocje alkoholu. Zgodnie z przepisami prawa, w Polsce nie można reklamować napojów alkoholowych (prócz piwa) – wyjątkiem są informacje handlowe. Granica między nimi jest jednak płynna, a sieci wykorzystują to na swoją korzyść. Prokuratura sprawdzi jednak, czy Biedronka, Lidl oraz Kaufland nie idą tu za daleko.
Urząd kontra dezinformacja
Co zaś się tyczy nieczytelnych cen, to lista możliwych winowajców jest długa. UOKiK ma się przyjrzeć licznym sieciom – Lidlowi, Kauflandowi, Żabce, Dino, Netto, Carrefourowi i Auchanowi. Chodzi tu dodatkowo o stosowanie zasad prawa Unii Europejskiej, które weszło w życie w ubiegłym roku pod nazwą Omnibus. Prawo to nakazuje, by przy obniżce ceny produktu informować o najniższej cenie z ostatnich 30 dni. Ma ono zapobiec fałszywym promocjom: informowaniu, że produkt zmienił cenę na niższą, podczas gdy nie jest to prawdą.
W sprawie Biedronki UOKiK informuje, że czeka na jej wyjaśnienia. Chodzi tu przede wszystkim o skargi, że klienci o naliczonym rabacie dowiadują się dopiero z paragonu, kiedy już zapłacili za zakupy. Podobną skargę wniósł niedawno klient Lidla. Wszystkimi tymi sprawami zajmuje się Urząd. Przypomina on przy okazji, że wszelkiego rodzaju nieprawidłowości lub podejrzenia można zgłaszać do jego pracowników lub do Inspekcji Handlowej. Jak widać, zgłoszenia takie mają sens. Być może już niedługo państwowe urzędy i sądy ukrócą farsę, w jaką zmieniają się ostatnio promocje w sieciach handlowych.
Poznaj też zalety „cebuli czarownic” i dowiedz się, jakie skarby mogą skrywać babcine kredensy.