Problemy polskiej gastronomii
Restauracje przez większość pandemii były jedną z najbardziej dotkniętych gałęzi polskiej gospodarki. Z powodu obostrzeń, jakie zostały nałożone na lokale gastronomiczne przez rząd, nie mogły przyjmować klientów stacjonarnie - można było jedynie zamawiać posiłki na wynos.
Wielu Polaków z nadzieją patrzyło na 15 maja, kiedy to dano możliwość przedsiębiorcom na otwarcie ogródków, usytuowanych na świeżym powietrzu. Gdy tylko pierwsi, głodni klienci zaczęli pojawiać się i składać zamówienia, zauważono kolejną trudność.
Restauracje mają za mało pracowników
Gdy rozpoczęto zamykanie lokali i ograniczenie pracy gastronomii do wydawania zamówień na wynos, mnóstwo ludzi musiało zmienić pracę. Wielu kelnerów i kucharzy nie było już potrzebnych, przez co pracodawcy zwalniali ich, aby zmniejszyć koszty prowadzenia firmy.
Mnóstwo z byłych pracowników gastronomii całkowicie się przebranżowiło i nie chce już wracać do starego zawodu, który jest wyjątkowo wymagającym i męczącym zajęciem. Teraz właściciele restauracji poszukują nowych rąk do pracy, aby załatać lukę.
Obostrzenia mocno odbiły się na branży gastronomicznej
Według szacunków Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej z pracy w restauracjach, barach i pubach zrezygnowało nawet 200 tysięcy ludzi. Już wcześniej sytuacja była nagłaśniania przez restauratorów, którzy z niepokojem obserwowali warunki na rynku.
Na naszej stronie zamieściliśmy mnóstwo informacji kulinarnych, które mogą przypaść tobie do gustu. Przeczytaj ten artykuł, w którym pokazujemy przepis na sałatkę warzywną z pieczonych warzyw. W tym tekście zdradzamy najlepszą recepturę na pyszną kiszoną fasolkę szparagową ze słoika.
Personel nam odpłynął, uciekł do innych branż. Kiedyś problemem był exodus na Wyspy, teraz w ostatnim roku pandemicznym kucharze, kelnerzy, cukiernicy się przebranżowili, aby jakoś przetrwać - mówił Robert Sowa, właściciel N31 Restaurant&Bar.
Źródło: Rawpixel Ltd, Getty Images Pro
Zwiększone zarobki nie przyciągają chętnych
Jak można przeczytać na łamach Dziennika Łódzkiego, wyższe stawki dla pracowników nie wywołują ekscytacji, wśród szukających pracy. Według Tomasza Franta właściciela restauracji Spółdzielnia w OFF Piotrkowska w Łodzi pensje wzrosły o 30 proc. w porównaniu do czasów sprzed pandemii.
Frant powiedział dla Dziennika, że ludzie preferują pracę bezpieczniejszą pod względem ciągłości pracy. Nie każdy może pozwolić sobie na brak zarobków przez kilka miesięcy. Dlatego większość z nich wybiera zajęcie w biurach czy warsztatach samochodowych.
Artykuły polecane przez Redakcję Smakoszy:
Źródło: money.pl