Napoje wyskokowe tańsze od herbaty na warszawskiej ślizgawce. U Gessler nie lepiej
Na warszawskiej Starówce miasto ustawiło lodowisko. Rodzinna rozrywka w grudniowe weekendy przyciąga tłumy. Jednak rodzina z dwójką dzieci lepiej niech nie wybiera się tam bez co najmniej 200 złotych. Chyba, że chodzi o wódkę – ta jest powszechnie dostępna, dobrze widoczna i – tańsza od herbaty. Zarówno w budkach wystawionych przez miasto, jak i przez Magdę Gessler.
Gdy rodzina zmarznie...
“Aktywna Warszawa”– reklamuje się Stołeczne Centrum Sportu, organizator lodowiska. Transparenty tej treści otaczają wylaną pośrodku warszawskiego Rynku Starego Miasta ślizgawkę. Rzeczywiście – to świetny pomysł na rodzinne spędzanie czasu. Wstęp na ślizgawkę jest darmowy, płaci się jedynie za wypożyczenie łyżew. Opłaty zresztą są symboliczne (10 zł za godzinę, 5 – za 30 minut). Co więcej – można przynieść własne łyżwy i wtedy za jazdę wśród staromiejskich kamienic nie płaci się nic.
Gorzej, kiedy chcemy wypić coś rozgrzewającego. Lub, nie daj Boże, zjeść coś ciepłego. Wówczas trzeba mocno złapać się za portfel. Idylla taniej rozrywki pryska. Jeśli rodzina z dwójką dzieci nie przyniosła własnego jedzenia lub termosu z herbatą, koszty jej staromiejskich rozrywek wnet poszybują w górę.
Czekolada droższa od wina
Ceny jedzenia potrafią zwalić z nóg. Oczywiście, może w przypadku samotnej wyprawy na łyżwy nie jest to dużo, ale jeśli przemnożymy to przez czworo uczestników rodzinnego wyjścia? Miasto nie dopuściło do obsługi ślizgawki różnorodnych podmiotów, możemy więc korzystać z identycznych budek gastronomicznych otaczających lodowisko. W każdej jest dokładnie to samo. I dokładnie te same ceny. Żadnego wyboru.
Za cztery kubeczki gorącej czekolady zapłacimy więc, chcąc - nie chcąc, 80 zł. Porcja tego, ulubionego przez dzieci, napoju jest droższa od grzanego piwa, wina czy miodu – a więc od napojów alkoholowych. Spośród gorących napojów tańsza jest jedynie kawa (to nie napój dla dzieci) i herbata (“zimowa”), za którą trzeba zapłacić aż 15 zł.
"Wódeczka" tańsza niż barszcz
Jedynym odstępstwem od sztampowej oferty budek gastronomicznych wystawionych przez miasto, jest menu proponowane przez Magdę Gessler i jej pobliskiego “Fukiera”. Niestety, tutaj dopiero trzeba się trzymać za kieszeń! Pajda chleba z tatarem ze śledzia – 25 złotych, bigos – 25 złotych, gulasz wieprzowy – 30 złotych, chleb ze smalcem – 19 złotych.
A napoje? Nieszczęsna gorąca czekolada – jak wszędzie indziej – 20 złotych za kubeczek. Kawa i herbata - po 15 zł. Herbata zimowa u Gessler odsłania wreszcie tajemnicę nazwy. Kosztuje 18 zł i najwyraźniej jest “wzmacniana”. Najtańszym napojem rozgrzewającym jest w stoisku “Fukiera” zachęcająco i zupełnie niewinnie brzmiąca “wódeczka”. 10 zł za kieliszeczek – o 7 złotych taniej niż barszcz.
Wódka wszędzie
Zresztą nie jest to jedynie przypadłość “Fukiera”. Wódka dosłownie otacza rodzinne lodowisko na warszawskiej Starówce. Butelki z wódkami smakowymi i czystymi są doskonale wyeksponowane – stoją tuż przy ladzie każdej z budek, tak, by nie sposób było ich przeoczyć. Stoisko restauracji Magdy Gessler akurat zachowuje się tu dyskretniej.
W budkach gastronomicznych wystawionych przez miasto, baterie butelek wódki są pierwszym, co widzimy, zaglądając przez ladę do wnętrza (nie eksponujemy ich na zdjęciach poważnie traktując Ustawę o wychowaniu w trzeźwości). Realnie więc wygląda to tak, że dzieci z rodzicami, by dojść do ślizgawki, muszą przejść obok ciasno otaczających lodowisko budek gastronomicznych, z których każda (!) eksponuje butelki mocnego alkoholu dokładnie na poziomie dziecięcych twarzy.
Warto przy tej okazji zauważyć jeszcze raz, że kubek gorącej czekolady jest w budkach dwukrotnie droższy od kieliszka wódki. Że “wódeczka” funkcjonuje tu w kategorii “napojów rozgrzewających” i że rozgrzewających alternatyw dla napojów zawierających alkohol wokół warszawskiej ślizgawki nie ma zbyt wielu. Na koniec trzeba dodać, że większość polskich dostępnych publicznie lodowisk kategorycznie zakazuje korzystania z nich po spożyciu alkoholu.