Podeszła do kasy samoobsługowej w Biedronce. Tych zakupów nie zapomni do końca życia
Klientka Biedronki została niesłusznie oskarżona o kradzież czteropaku piwa bezalkoholowego. Kobieta tłumaczyła, że doszło do pomyłki. Jednak obsługa sklepu była nieprzejednana. Wezwano policję i okazało się, że to nie kobieta zawiniła, a kasa samoobsługowa. Niestety kobieta nie doczekała się przeprosin od kierownictwa dyskontu.
Szokująca sytuacja w Biedronce
Rodzina z 8 tygodniowym niemowlakiem długo nie zapomni zakupów w stołecznej Biedronce. W sklepie przy ulicy Kochanowskiego w Warszawie doszło do bardzo nieprzyjemnej i krzywdzącej dla klientki sytuacji. Mąż klientki, której dotyczy ta sytuacja tak mówi o sprawie w rozmowie z portalem Bezprawnik:
Było piątkowe popołudnie. Moja żona, matka karmiąca naszego dwumiesięcznego synka, wybrała się na zakupy do Biedronki w Warszawie - skorzystała, a jakże z kasy samoobsługowej
Mężczyzna oskarżonej o kradzież czteropaku piwa bezalkoholowego dalej tłumaczył:
Cukinia jest gorzka? Lepiej wyrzuć ją do kosza, możesz sobie poważnie zaszkodzićWśród zakupów znalazła się używka karmiących mam - czteropak piwa bezalkoholowego. Żona przytyka produkt do czytnika, czytnik robi “pip”, żona wkłada czteropak na wagę, która ma strzec Jeronimo Martins przed kradzieżą. Wszystko działa, wszystko ok, nie ma informacji o błędzie
Ochroniarz goni klientkę Biedronki
Mąż karmiącej kobiety, która zakupiła między innymi czteropak piwa bezalkoholowego - ten produkt może pobudzić i wspomóc laktację u kobiet karmiących - dalej opisywał sytuację, która spotkała jego żonę:
O błędzie informuje żonę dopiero ochroniarz, który wybiega za nią ze sklepu, po tym, jak ona zdążyła nabić resztę produktów, zapłacić, spakować je i wyjść. Prosi o paragon, sprawdza go i stwierdza, że czytnik złapał pojedyncze piwo, a nie czteropak
Klientka Biedronki podeszła do sprawy spokojnie. Sądziła, że teraz dopłaci różnicę i na tym sprawa się zakończy. Jednak tak się nie stało. Klientkę skierowano na zaplecze, a kierowniczka sklepu wezwała policję. Na nic zdały się tłumaczenia klientki, że sytuacja jest wynikiem błędu kasy samoobsługowej.
Interwencja policji w stołecznej Biedronce
Policjant nie słuchał wyjaśnień kobiety. Stwierdził, że doszło do kradzieży. Klientka zadzwoniła do męża, a ten natychmiast przyjechał z dwumiesięcznym niemowlakiem na ręku. Mąż kobiety tłumaczył, że doszło do pomyłki kasy samoobsługowej.
Kierowniczka sklepu była nieugięta i twierdziła, że klientka odeszła od kasy, a wcześniej za towar nie zapłaciła. Mąż kobiety zagroził, że o wszystkim poinformuje media. Dopiero wtedy kierowniczka postanowiła odwołać policję. Niesłusznie oskarżona klientka, jej mąż i maleńkie dziecko w zimnym zapleczu spędzili 45 minut. Niestety nikt ich za to nie przeprosił.
Pisaliśmy o sytuacji kasjerek w Biedronce. Informowaliśmy też o karze nałożonej na Biedronkę.
Źródło: o2.pl, dlahandlu.pl