Biały cukier w miodzie? Sztuczna inteligencja sprawdza autentyczność produktu
Nadchodzą nowe przepisy dotyczące informacji na etykietach miodu. Stowarzyszenie producentów tej płynnej pyszności rozwiewają mity na jej temat. Okazuje się, że o jakość miodu dbają między innymi supernowoczesne algorytmy.
Miodowe etykiety
Już niedługo – o czym już pisaliśmy – etykiety miodu będą musiały ulec zmianie. Zagadkowe dziś sformułowania „mieszanka miodów pochodzących z UE” i „spoza UE”, a często miks jednego z drugim, znikną z opisów produktu. Zamiast nich wymienione będą konkretne kraje, z których pochodzi płynne złoto.
Rozgłos, który nadano tej sprawie powoduje, że temat jakości miodu znalazł się na świeczniku. Ma to oczywiście swoje dobre strony – dowiadujemy się na przykład, jak rozpoznać dobry miód. Jednak organizacja zrzeszająca jego producentów Polska Izba Miodu jest zaniepokojona. Chodzi o mity, które narastają wokół ich produktu – choćby tego sprowadzanego z Chin czy z Ukrainy.
Przenigdy nie gotuj na nim rosołu. Konsekwencje mogą być szkodliwe dla zdrowia W marcu rozsyp na trawniku. Zapomnisz o mchu i suchych plackachMiód spoza UE – nie znaczy szkodliwy
Najczęstszy – i najprostszy do postawienia – zarzut wobec miodu to ten, że jest on fałszowany przez dodawanie białego cukru. Okazuje się, że – jak informuje Izba – jest to niemożliwe. Powodem tego jest system oceniania jakości miodu tak ciasny, że żadna (oczywiście metaforyczna) mysz się nie prześlizgnie.
Chcemy zaznaczyć, że pochodzący z zagranicy miód wykorzystywany przez największych krajowych producentów do tworzenia mieszanek, przechodzi szereg badań laboratoryjnych i nie różni się jakością od miodu produkowanego przez polskie pszczoły – mówi sekretarz generalny Polskiej Izby Miodu Przemysław Rujna, cytowany przez Portal Spożywczy.
Miód techniczny? Bzdura!
Rujna wyjaśnia też, że nie ma żadnego „miodu technicznego”, o którym czasem mówi się, jakoby miał być produktem drugiej kategorii. Rzecz w tym, że sami polscy producenci miodu, zanim dodadzą do swoich słoików produkt kupiony w Unii czy poza nią, badają go dokładnie. A to już drugie badanie po tym, jak zostanie sprawdzony przez niezależne instytucje.
Rozporządzenie Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi mówi więc, czego w miodzie być nie ma prawa – choćby pozostałości pestycydów, antybiotyków i metali ciężkich. Za samo badanie odpowiadają zaś często niezależne instytucje, które mają certyfikat rządowy i unijny do weryfikacji klasy miodu. Często zdarza się też, że sieć handlowa sama sprawdza dodatkowo jakość produktu, zanim wpuści go na swoje półki.
Sztuczna inteligencja bada miód
Jak podkreśla Polska Izba Miodu, laboratoria służące do badań produktu są tak zaawansowane, że porównać je można z bardzo nowoczesnymi centrami medycznymi. Miód badany jest na przykład, dobrze znaną z neurologii, metodą rezonansu magnetycznego. A ostatnio mamy do czynienia z przełomem – zastosowaniem sztucznej inteligencji. Porównuje ona zdjęcia analizowanych próbek miodu, co pomaga ustalić miejsce pochodzenia płynu i to, jakie gatunki roślin były wykorzystane do wytworzenia go. Przedstawiciel Izby porównuje tą metodę do badań wykrywających raka skóry wskazując, że ta stosowana w wypadku miodu jest… bardziej zaawansowana.
Dowiadujemy się też, że takie badania to istotna część wysokiej dziś ceny miodu. Przemysław Rujna z Polskiej Izby Miodu informuje, że przebadanie pojedynczej próbki może kosztować półtora tysiąca euro. Ponoszenie takich kosztów opłaca się jednak producentom, którzy muszą sprostać oczekiwaniom sieci handlowych. Te bowiem gwarantują sobie w umowach odpowiednią jakość miodu, a jeśli producenci ich nie spełnią – mają do zapłacenia wysokie kary. Wydaje się więc, że to pieniądze odpowiadają za wysoką jakość miodu w naszych sklepach, ale dobre i to. Ważne, że miód pozostaje miodem.