Upiekłem adwentowe ciasteczka świętej Łucji. W całym domu pachnie masłem i szafranem
W tym roku nie mogę się doczekać Bożego Narodzenia. Żeby łatwiej przeczekać Adwent, po raz pierwszy upiekłem maślano-szafranowe ciasteczka świętej Łucji. Już wiem, że zanim przyjdą święta, ciasteczka (a właściwie – bułeczki) będą pachniały w moim domu jeszcze wielokrotnie.
Rodzynki jak oczy
Według mieszkańców krajów Północy, najciemniejsza noc w roku przypada 13 grudnia. Jej mroki rozświetlała tradycja związana ze św. Łucją. 13 grudnia właśnie przypada jej wspomnienie liturgiczne w Kościele rzymskim i prawosławnym.
Święta Łucja z Syrakuz pochodziła z bogatej rzymskiej rodziny mieszkającej na Sycylii pod koniec III wieku. Dziewczyna była chrześcijanką i w bardzo wczesnej młodości w tajemnicy złożyła śluby czystości ofiarowując się Bogu. Matka chciała ją wydać za mąż, Łucja odrzuciła zalotnika, na co te, by się zemścić, doniósł władzom o tym, że dziewczyna jest chrześcijanką.
Religia ta była wówczas w cesarstwie prześladowana (choć już niedługo), Łucję poddano torturom i ostatecznie, na początku wieku IV, ścięto. Inna wersja kilkaset lat późniejszej legendy mówi o tym, że dziewczynę zamknięto w domu publicznym, ta zaś – by się oszpecić, wyłupiła sobie oczy.
Łucje wszędzie
Oczy świętej Łucji mają znaczenie dla bułeczek (lub ciasteczek) noszących jej imię. W każdej bowiem wersji tradycyjnego skandynawskiego przepisu, na dwóch końcach wypieku kładzie się po jednej dużej rodzynce. Rodzynki, rzecz jasna, symbolizują oczy męczenniczki.
W całej Skandynawii Łucja cieszyła się od dawna zaskakującym kultem. Nie zmienił tego także powściągliwy w sprawie świętych protestantyzm. Obchody święta świętej Łucji zyskiwały coraz to nowe formy. Jesienią wybierano najpiękniejszą i najmilszą dziewczynę, która następnie 13 grudnia przejeżdżała w powozie ulicami Sztokholmu. Swoje “Łucje” do dziś mają szkoły, zakłady pracy czy urzędy. W domach natomiast nie może zabraknąć pachnących szafranem bułeczek.
Pachnące śniadanie
Dzień św. Łucji bardzo uroczyście obchodzono w domach. Wedle zwyczaju, najmłodsza córka (choć w niektórych regionach – najstarsza) wstawała bardzo wcześnie rano, aby podać rodzicom i rodzeństwu śniadanie składające się z kawy i bułeczek noszących nazwę lussekatter – ciasteczka Łucji.
Dziewczynka tradycyjnie ubrana była w białą sukienkę przewiązaną czerwoną szarfą. Głowę jej zdobiła korona z borówki brusznicy z siedmioma świecami. Śniadaniowy zwyczaj kontynuowany jest w nieco innej formie po dziś dzień, a bułeczki (lub ciasteczka) św. Łucji są w Skandynawii typowym daniem adwentowym.
Pieczemy pachnące bułeczki
Składniki:
- 350-400 g mąki pszennej
- 100 ml mleka
- 70 g cukru
- 50 g masła
- 20 g świeżych drożdży
- 2 małe jajka
- 0,5-1 g szafranu
- Duże rodzynki
- Żółtko jajka do smarowania
Sposób przygotowania:
Mleko wlewamy do garnka. Dodajemy cukier, masło i szafran. Całość delikatnie podgrzewamy. Do ciepłego mleka dodajemy drożdże i dokładnie mieszamy. Odstawiamy garnek na 10-15 minut.
Mąkę przesiewamy do miski i wbijamy do niej jajka, po czym dolewamy mieszaninę z drożdżami. Wyrabiamy ciasto do momentu, aż nie będzie lepić się do rąk. Odstawiamy je do wyrośnięcia na dwie godziny. Należy je przykryć ścierką z materiału, aby nie obsychało.
Z ciasta odrywamy kawałki, z których formujemy długie walce. Walce wywijamy w kształt odwróconej litery „s”. Na każdym końcu wywijasa umieszczamy rodzynkę. Bułeczki układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na 20 minut.
Przed pieczeniem bułeczki smarujemy roztrzepanym żółtkiem. Piekarnik rozgrzewamy do temperatury 200 stopni. Bułeczki pieczemy przez 10-13 minut.
Przepis pochodzi z książki Magdaleny Tomaszewskiej-Bolałek „Tradycje kulinarne Szwecji”. Publikacja zdobyła Grand Prix w kategorii kuchnia nordycka w Gourmand World Cookbook Awards – jednym z najważniejszych konkursów dla książek kulinarnych na świecie.