Makłowicz skrytykował kulinarne zwyczaje Polaków. Padły mocne słowa. „Jesteśmy leniwi"
Dla jednych kulinarny guru, dla innych symbol męskości. Tak, Robert Makłowicz wzbudza zaskakująco mało kontrowersji, a jego specyficzny styl i elokwencja znajdują uznanie w równym stopniu młodego pokolenia, jak i tych, którzy dorastali na jego wczesnych programach. Czy Makłowicz kocha kuchnię Polaków tak samo, jak Polacy – kuchnię Makłowicza? Chyba nie do końca.
Makłowicz krytykuje kuchnię Polaków
Wiadomo, że boski pan Robert kocha kuchnię polską, podobnie jak całą środkowoeuropejską i dalej. Ale faktyczne sposoby gotowania dzisiejszych Polaków czasem znajdują się w ogniu jego krytyki. Przykłady takich uwag, rozproszonych po medialnych wystąpieniach Makłowicza, zebrał portal Onet.
Nie chodzi już nawet o popularne w Polsce zestawienie – pizzę z ananasem, o której Makłowicz mówił kiedyś stanowczo:
Hawajska to nie jest pizza. Równie dobrze można położyć na pizzy kiszoną kapustę.
Większym problemem dla naszego kulinarnego autorytetu wydaje się podejście do polskiej i regionalnej tradycji kulinarnej. Zdaniem Makłowicza nie traktujemy jej z należytym szacunkiem. Wyrażać się to ma w sposobie, w jaki modyfikujemy z dawna zakorzenione receptury.
Zawiń wszystko w papier do pieczenia i włóż do piekarnika. Obiad postawisz na stole w pół godzinyGotowane parówki, ziemniaki w rosole
Do występków przeciw naszej codziennej kuchni należą choćby te przeciw parówkom i rosołowi.
Nie gotuje się w ogóle parówek. Tylko zagotowuje się wodę. Ona jak zacznie wrzeć, to się ją wyłącza i do tego się wkłada parówki. Bo jak się je gotuje, to one pękają. Przynajmniej dobre – opowiadał Makłowicz na youtube.
Rosół to jednak historia jeszcze bardziej mrożąca krew w żyłach. Kucharz zauważył bowiem, że niektórzy Polacy jedzą go z ziemniakami. Ta łamiąca wiadomość zmusiła go do głębokiego namysłu na temat tego, co w naszych sposobach jedzenia odrażające, a co nie.
Niespecjalnie mnie szokują rzeczy z innych kultur, bo są po prostu z innych kultur. Kultury są inne i różne. Największe wrażenie robią na mnie rzeczy dziwne według moich przyzwyczajeń, które można odnaleźć wokół nas. Dla mnie rzeczą znacznie bardziej szokującą, niż wyrwane w Wietnamie serce węża i podawane jeszcze bijące, jest rosół z ziemniakami – wyjawił Makłowicz w programie Marcina Mellera „Drugie Śniadanie Mistrzów”.
Podobnie do rosołu przed ziemniakami, w obronę wziął również leczo – przed cukinią czy pieczarkami. Jak zauważył, leczo to tylko cebula, papryka, pomidory i czosnek, ostatecznie także kiełbasa. Wszystko inne – to ratatouille, a ratatouille to nie leczo.
W obronie dobrych manier
Również w „Drugim Śniadaniu Mistrzów” mistrz udał się na dłuższą wyprawę w krainę bon tonu. Chodzi o nieszczęsne słowo „smacznego”, które jest podstawą naszej grzeczności językowej ku zgrozie wielu ekspertów od savoir vivre'u.
Proszę zwrócić uwagę na konotacje tego zwrotu. We wszystkich innych językach życzy się "dobrego apetytu" (...) Zwrot "smacznego" ma w sobie już bowiem zastrzeżenie: „życzę wam, aby to okazało się smaczne". Czyli dopuszcza również taką hipotezę, że to, co jest podane na stół, może być niesmaczne – cytuje Makłowicza Onet. Mistrz dodaje, że słowo to powinno być „ustawowo zabronione”.
Do podobnej kategorii wykroczeń związanych ze stylem życia zalicza się jeszcze jeden zarzut pana Roberta. Jest nim niewielka kulinarna odwaga Polaków, czyli niechęć do próbowania tego, co nowe i wzbogacania tego, co stare.
Gdybym miał świadomość, że do końca życia w niedziele jadł będę rosół i schabowe, chybabym zwariował – skwitował ten stan Makłowicz.
Makłowicz ma zarzut dotyczący naszego ogólnego podejścia do kuchni. Boimy się nowości i kurczowo trzymamy tego, co już poznaliśmy.
Jesteśmy (…)w większości leniwi, jemy mechanicznie, nie zastanawiając się nad tym, co jemy, w dodatku boimy się nowych doznań, gdyż wymagają momentu skupienia. Zatem mnóstwo ludzi wybiera do jedzenia i picia tylko to, co zna z wcześniejszych doświadczeń. To tak, jakbyśmy w kółko słuchali tej samej muzyki- stwierdził uwielbiany kucharz
Niewątpliwie co najmniej w tym jednym względzie dzieło życia kulinarnego celebryty ma szansę zmienić nas na lepsze. Kulinarne podróże Makłowicza to przecież jedno z najszerzej otwartych na świat okien w polskich mediach.
Dowiedz się też więcej o niemal magicznych właściwościach rabarbaru i rzodkiewki.