Nie do wiary, co ludzie zostawiają w kawiarniach. Jedna z nich udostępniła listę: „Dajecie nam popalić”
„W skarpetkach, ale bez zakąski” – tak jedna z warszawskich klubokawiarni podsumowała dwa dni swojej działalności, kiedy barmani zobaczyli, co klienci zostawili po sobie. Lista jest rzeczywiście osobliwa.
Restauracje rzeczy znalezionych
O rzeczach pozostawionych w hotelach czytamy często, zwłaszcza w sezonie urlopowym. Jedne budzą rozbawienie, inne grozę, czasami nie obędzie się bez interwencji policji. Na szczęście dla restauratorów, historie z lokali gastronomicznych należą przeważnie do tej pierwszej kategorii.
Mogliśmy się o tym przekonać z niedawnego wpisu na facebookowej stronie jednej z warszawskich kawiarni-pubów. Kicia Kocia, założona na warszawskim Grochowie na cześć jego dawnego mieszkańca Mirona Białoszewskiego, opublikowała zabawną listę.
Do pizzy czy do makaronu? Wszystko o włoskim serzeDwa szaliki, parasolka, nowe buty i słoik śledzi
Niewiele jest w stanie nas zaskoczyć ale tym razem się udało. Punkt dla Was. Ostro dajecie nam popalić w tym tygodniu. Oto lista fantów porzuconych w Kici w ciągu ostatnich dwóch nocy i dni – czytamy we wpisie.
Lista jest rzeczywiście zaskakująca, choć niektóre rzecz są na niej zupełnie normalne. „Dwie czapki z dzianiny, jedna czapka z daszkiem, dwa szaliki, parasolka” – to przecież najpopularniejsze obiekty do zostawiania w knajpach. Zwłaszcza w marcu, kiedy zdarza się, że przychodzimy do lokalu w jesiennej pogodzie, a wychodzimy na niemal letni wieczór. Parasole zresztą w ciągu dwóch dni znalazły się trzy.
Jednak inne zguby są już co najmniej… zastanawiające. Nie chodzi nawet o „pudełko pomady do pielęgnacji wąsów i brody”, ale choćby
słoik domowych (?) śledzi z cebulą w oleju z napisem na pokrywce - dla zmylenia przeciwnika - "orzechowa wątróbka drobiowa".
Boso, ale w ostrogach
Kicia Kocia serwuje na co dzień piwo i asortyment mocniejszych alkoholi, ale o przekąski do nich nietrudno, nie wiadomo więc, dlaczego gość zdecydował się przyjść z własnym słoikiem. Podobnie jak nie wiadomo, czy osoba, która zostawiła za sobą śledzie, to ta sama, która – nie dość zakąszając wypity alkohol – zapomniała butów. Była to
nowiutka, jak spod igły, nieśmigana para markowych sneakersów, nie podejmujemy się przypisać płci, pozostańmy przy tym, że są to buty w rozmiarze europejskim "28" ( w związku z tym, że nie noszą one śladów używalności można chyba przypuszczać, że osoba właścicielska nie puściła się od nas w samych skarpetkach?)
Jak dodaje restaurator, zguby zostały zabezpieczone i czekają na prawowitych właścicieli. Warto dodać, że był to ich obowiązek – właściciel obiektu odpowiada bowiem zgodnie z prawem za pozostawione rzeczy, a napisy „za rzeczy pozostawione w szatni szatniarz nie odpowiada” należą do niedozwolonych klauzul w umowach.
Lista znalezisk z ostatnich dwóch dni z jednego tylko lokalu może przyprawiać o zawroty głowy. Łączymy się w bólu ze wszystkimi restauratorami, muszącymi dbać o mienie klientów. Zwłaszcza że – niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nie wyszedł kiedyś z knajpy w cudzym palcie.
Poznaj też symbolikę produktów ze święconki i wypróbuj przepis na kotlety mielone z nietypowym dodatkiem.