Zamiast z makaronem, podałam rosół z innym dodatkiem. Pomysł znalazłam w sieci, mąż miał mi jedno do powiedzenia
Kilka dni temu natknęłam się w internecie na kulinarną ciekawostkę. Dowiedziałam się z niej, że nie wszędzie rosół podaje się z makaronem. Pomysł zaintrygował mnie na tyle, że postanowiłam sprawdzić go w swojej własnej kuchni. Eksperyment wypadł zupełnie inaczej, niż się spodziewałam.
Rosół z tym dodatkiem to regionalny specjał
Przeglądając internet, natknęłam się na ciekawe zdjęcie. Widniał na nim rosół, lecz w zupie próżno było szukać makaronu. Treściwy dodatek do niej stanowił produkt, który raczej kojarzymy z żurkiem czy ogórkową. Stwierdziłam, że muszę spróbować tego połączenia.
Rosół z ziemniakami nie jest powszechnie zajadany w Polsce. Jak się dowiedziała, uważa się go za specjał ze Śląska Cieszyńskiego oraz Śląska Opolskiego. Ponadto tradycyjnie taki rosół gotuje się na mięsie wołowym, dzięki czemu jest niezwykle aromatyczny. Niewiele myśląc pospieszyłam do sklepu by kupić wszystkie niezbędne składniki na tę zupę.
Doceniała go sama św. Hildegarda. Napar z tego zioła może działać cudaGotowanie rosołu to podstawowa umiejętność kulinarna
Ugotować rosół potrafi niemal każdy. Mnie jednak zależało, by był on wyjątkowo intensywny i aromatyczny. W końcu nie mogłam spróbować tego oryginalnego połączenia z użyciem byle jakiego wywaru. Całe warzenie zupy musiało odbyć się zgodnie ze sztuką.
Do rosołu wołowego potrzebne jest odpowiednie mięso z kością. Jak wyczytałam, idealnie do tego celu nadaje się mostek wołowy. Dla wszystkiego dołożyłam jeszcze nieco szpondru, którego zazwyczaj używam do wywaru z mięsa mieszanego. Na każde 50 ml wlanej go garnka wody wyszło mi ponad 250 g mięsa.
Pozostałe dodatki do rosołu były raczej standardowe. Użyłam włoszczyzny, ziela angielskiego, liści laurowych, soli i pieprzu. Nie mogło także zabraknąć cebuli przypieczonej na suchej patelni. Warzywa i przyprawy musiały jednak chwilę poczekać.
Rosół gotowałam sposobem, o którym do tej pory jedynie czytałam. Najpierw zagotowałam mięso, a następnie wylałam całą mętną wodę i zalałam wołowinę świeża porcją. Dopiero wówczas do garnka trafiły pozostałe składniki. Od tej pory pozostało mi jedynie czekać 3 godziny, w czasie których mój wywar powolutku mrugał sobie pod przykryciem.
Jak smakuje rosół z ziemniakami?
3 godziny czekania na rosół dłużyły się jak nigdy. Po prostu nie mogłam doczekać się spróbowania jego regionalnej odsłony. Kiedy czas niemal minął, obrałam i ugotowałam w osobnym garnku ziemniaki. Kiedy wszystkie było gotowe, nałożyłam kartofle na talerze i zalałam je odcedzonym bulionem.
Nie byłam jedynym degustatorem rosołu z ziemniakami. Nad swoją porcją zupy zasiadł też mój mąż. Każde z nas z przejęciem nabrało pierwszą łyżkę niecodziennej dla nas potrawy. Jak smakuje zatem rosół z ziemniakami?
Zacznę od moich wrażeń na temat samego bulionu. Gotowany na wołowinie rosół był wyjątkowo aromatyczny. Charakteryzował się także specyficznym, nieco słodkim posmakiem. Na pewno z chęcią ugotuję go jeszcze nie raz w przyszłości.
Muszę przyznać, ze gotowane kartofle smakują w bulionie nadspodziewanie dobrze. Połączenie przypadło mi do gustu i czułam, jakbym zawsze jadła zupę właśnie w ten sposób. Na co dzień wolę zresztą ziemniaki od makaronu, wiec tym bardziej wszystko było po mojej myśli. Żałuję jedynie, że w ferworze zakupów zapomniałam o koperku do rosołu…
Jak smakował rosół z ziemniakami mojemu mężowi? Potrawę skwitował krótkim „jest dobry" i zjadł swoją porcję bez marudzenia. Kiedy jednak przycisnęłam go nieco, stwierdził,że klasyka z makaronem pasuje mu jednak lepiej. I tyle było z moich kulinarnych eksperymentów. Ten zamiennik makaronu także może przypaść wam do gustu. Jedna dodatkowa czynność sprawia, że rosół smakuje wręcz obłędnie.