Właściciel sieci luksusowych restauracji postanowił sprawdzić, jak jego pracownicy zachowają się, kiedy do lokalu zawita osoba potrzebująca pomocy. Mężczyzna przebrał się za włóczęgę i odwiedzał swoje restauracje. Tylko w jednej potraktowano go z szacunkiem.Restauracje są jednym z tych miejsce, które jest bliskie sercom wielu smakoszy. Luksusowe lokale rządzą się swoimi prawami. Zazwyczaj osoby dotknięte kryzysem bezdomności omijają je z daleka. Jednak właściciel sieci restauracji pokusił się na niecodzienny eksperyment. Nie spodziewał się, że spotka się z taką bezdusznością.Dalsza część tekstu znajduje się poniżej:
Ceny w restauracjach, które znajdują się w miejscowościach turystycznych, niejednokrotnie przyprawiały nas o zawrót głowy. Okazuje się, że w innych krajach nie jest aż tak drogo. Przekonała się o tym jedna z użytkowniczek Instagrama. Posiłki i napoje dla dwóch osób kosztowały ją w Grecji tyle, co równowartość 55 złotych.Nie da się ukryć, że ostatnie doniesienia o cenach w restauracjach nie napawały optymizmem. Niejednokrotnie dochodziły nas słuchy o drożyźnie nad polskim morzem. Jednak nie wszędzie musimy martwić się ogromnymi wydatkami na jedzenie.Dalsza część tekstu znajduje się poniżej:
Oszuści znajdują rozmaite okazje, by pozyskać różnego rodzaju korzyści. Nawet restauracje mogą paść ofiarą niecnych praktyk. Pewien mężczyzna wpadł na zaskakujący pomysł. Za jego sprawą jadł za darmo i otrzymywał pieniądze. Nieuczciwy klient umieszczał w jedzeniu karalucha, a później awanturował się z obsługą. Wszystko wyszło na jaw dzięki analizie nagraniom z monitoringu.Restauracje są chętnie odwiedzane przez smakoszy na całym świecie. Mieszkaniec Chin znalazł sposób na darmowe jedzenie. Zanim odkryto prawdę, mężczyzna wykorzystał łatwowierność kilku lokali gastronomicznych.Dalsza część tekstu znajduje się poniżej:
Robert Makłowicz został przyłapany na piciu wina w barze Marka Kondrata - dosiadł się do znajomych i zamówił lampkę białego trunku. Wcześniej dziennikarka rozmawiała z nim właśnie na temat alkoholu i powiedziała mu, że napoje o dużej zawartości procentów kojarzą się ze słabością. W efekcie Makłowicz zdenerwował się i odpowiedział, że najwyraźniej obracają się w innych kręgach. Makłowicz jest znanym krytykiem kulinarnym, który w czasie swojej medialnej kariery dał się poznać jako znawca dobrych alkoholi, historii oraz wykwintnych dań. Polacy pokochali go za jego charakterystyczny styl bycia oraz zdolności gotowania. Mimo ogólnej sympatii, jaką darzony jest smakosz, w jego życiu nie brakuje nieprzyjemnych sytuacji. Jakiś czas temu rozmawiał z dziennikarką, która nie szczędziła wobec niego dość ostrych słów. Dalsza część tekstu znajduje się poniżej:
Mark Peel był kucharzem, który brał udział w Top Chef Masters, Top Chef, Hell’s Kitchen, Knife Fight i Kitchen Nightmares. Niestety w wieku 66 lat przegrał walkę z nowotworem. W swoim dorobku ma prowadzenie doskonałych restauracji, w których zachwycał specyficznym stylem. Praca na kuchni jest ciężkim i męczącym zajęciem. Ciągły gwar, wysoka temperatura oraz silne emocje sprawiają, że niewiele osób jest w stanie wytrzymać napięcie. Z tego powodu wiele osób szybko rezygnuje. Mark Peel był jednak ulepiony z innej gliny. Gdy tylko rozpoczął pracę w gastronomii, od razu ją pokochał. Wysokie oczekiwania klientów i presja czasu były dla niego niczym paliwo, które dodawało mu sił do dalszej pracy. Dalsza część tekstu znajduje się poniżej:
Jeden z najbardziej cenionych i doświadczonych fotografów kulinarnych, Romulo Yanes, zmarł w wieku 62 lat. Największą popularność zdobył, pracując dla magazynu Gourmet, w którym jego zdjęcia pojawiały się przez 26 lat. Na przestrzeni lat wypracował elegancki styl, w którym żywność przedstawiana była w elegancki, a zarazem naturalny sposób. Fotografia kulinarna jest wyjątkowo silnym elementem gastronomii na całym świecie. Jak wiadomo, "jemy oczami", więc pierwsze, na co zwracamy uwagę, to wygląd. Gdy jedzenie przedstawione jest w pyszny sposób, od razu mamy ochotę je zjeść. Dlatego śmierć Romulo Yanesa jest tragiczna dla całej branży kulinarnej - jego zdjęcia w znacznym stopniu przyczyniły się do rozpoznawalności magazynu Gourmet, który nabrał przy ich pomocy zupełnie nowej jakości. Dalsza część tekstu znajduje się poniżej:
Choć powszechnie wiadomo, że jedzenie fast foodów może zaszkodzić, parę z Anglii już sam widok burgera z McDonald's przyprawił o mdłości. Wszystko za sprawą nietypowego dodatku, na który nikt z klientów nie chciałby trafić. Okazało się, że w zamówionej przez parę kanapce znajdował się żywy ślimak. Jedzenie z restauracji McDonald's na całym świecie wciąż cieszy się ogromną popularnością. Ludzie decydują się na te szybkie i tanie przekąski przeważnie, gdy są w drodze i szukają, czegoś, co będzie smaczne i niedrogie. Choć McDonald's cały czas stara się zmieniać, wprowadzając coraz więcej ekologicznych rozwiązań i wegetariańskich opcji jedzeniowych, wciąż nie uchodzi za restaurację, w której można zjeść zdrowo. Dalsza część tekstu znajduje się poniżej:
Kanapki z sieci Subway cieszą się sporą popularnością wśród smakoszy. Po przebadaniu tamtejszych przysmaków z tuńczykiem okazało się, że nie można w nich znaleźć materiału genetycznego uwielbianej ryby. Subway uważa zarzuty za bezpodstawne. Nie da się ukryć, że kanapki z lokali Subway są nie lada pokusą dla wielbicieli przysmaków typu fast food. Nietrudno natknąć się na osoby, które spałaszowałyby je z miłą chęcią. Jednym z najpopularniejszych wariantów są kanapki z tuńczykiem.Dalsza część tekstu znajduje się poniżej:
Restauracje są chętnie odwiedzane przez wielu smakoszy. Po sporych ograniczeniach lokale gastronomiczne w końcu mogą gościć klientów. Kelnerka zauważyła adnotację na paragonie. Okazało się, że pracownicy otrzymali napiwek w wysokości 16 tysięcy dolarów. Hojny klient chciał w ten sposób docenić ciężką pracę.Nic nie wskazywało na to, że klient zachowa się w taki sposób. Kiedy kelnerka spojrzała na paragon, nie mogła uwierzyć własnym oczom. Mężczyzna pozostawił na nim dopisek, którego nikt by się nie spodziewał.Dalsza część tekstu znajduje się poniżej:
Niedawno mogliśmy znów wrócić do ulubionych lokali gastronomicznych, jednak sporym zaskoczeniem mogły okazać się ceny, które w nich zastaliśmy. Poza granicami Polski sytuacja wygląda podobnie, przekonała się o tym rodzina Lesa Jonesa, która za zwykły obiad w londyńskiej restauracji musiała zapłacić dwa razy więcej niż zazwyczaj. Gdy restauracje ponownie się otworzyły, nikt nie przypuszczał, że ceny serwowanych w nich dań mocno pójdą w górę. Powody wzrostu cen, wydają się być jednak racjonalne i spowodowane trudną sytuacją branży w trakcie pandemii. Nie mniej jednak do polskich redakcji spływają kolejne doniesienia rozgoryczonych klientów, którzy za swoje ulubione dania muszą często płaci nawet dwa razy więcej niż przed pandemią. Szczególnie drogo jest w tym roku nad polskim morzem, gdyż ceny ryb gwałtownie poszybowały w górę. Dalsza część tekstu znajduje się poniżej:
Masowe zatrucie pokarmowe w jednym z ukraińskich miast. Do szpitali w Charkowie trafiło aż pięćdziesiąt pięć osób, w tym również dzieci. Wszyscy są w stanie średnio ciężkim. Powodem zatrucia było najprawdopodobniej zjedzenie sushi. Choć wydawać by się mogło, że restauracje, ze względu na częste kontrole z urzędów, są miejscem, w którym najbezpieczniej zjeść, nie zawsze tak jest. Udowadnia to często Magda Gessler w programie "Kuchenne rewolucje", w których często obnaża ogromne zaniedbania w prowadzeniu lokalu, fatalną jakość produktów czy ich niezdatność do spożycia. Niestety obecnie zatruć można się nawet, kupując hermetycznie zapakowany produkt ze sklepu. Sanepid cały czas informuje o kolejnych przypadkach wycofywania produktów ze sklepów z powodu ich zakażenia różnymi bakteriami. Dalsza część tekstu znajduje się poniżej:
Pizza przeważnie kojarzy nam się ze względnie niedrogim posiłkiem. Okazuje się, że podczas wizyty w nadmorskich restauracjach możemy się bardzo zdziwić. W jednym z tamtejszych lokalów duża pizza z dodatkami kosztuje aż 84 zł. Wychodzi na to, że za uwielbiany placem możemy zapłacić więcej niż za rybę.Nie da się ukryć, że pizza jest daniem, które można dostać niemal wszędzie. Nadmorskie lokale gastronomiczne nie są tutaj wyjątkiem. Mało kto spodziewałby się, że pizza może tyle kosztować. Ostatnie doniesienia nie napawają optymizmem.Dalsza część tekstu znajduje się poniżej:
Restauracje od wielu miesięcy mają problemy związane z pandemią i obostrzeniami, dlatego na niedawnej konferencji prasowej ogłoszone zostały zmiany w zakazach. Od 26 czerwca zwiększony zostanie limit obłożenia restauracji i lokali gastronomicznych do 75 proc. Od 3 dni możemy również zamawiać i jeść jedzenie w kinach. Restauracje od samego początku pandemii, gdy ogłoszono zamknięcie lokali gastronomicznych na pracę stacjonarną, miały niełatwy czas. Obniżone zostały znacznie zyski, a wydawanie jedzenia na wynos nie pozwalało zarobić im wystarczająco dużo. Dlatego w przeciągu ostatniego roku mnóstwo knajp upadło - pracę straciło tysiące pracowników z branży gastronomicznej, którzy nagle nie mieli gdzie pracować. Na szczęście wszystko idzie powoli ku lepszemu.Dalsza część tekstu znajduje się poniżej
Nietrudno zauważyć, że liczne restauracje znacząco podniosły ceny. Niektórzy smakosze zakładają, że taki stan rzeczy wynika z próby zminimalizowania strat spowodowanych kilkumiesięcznym zamknięciem branży gastronomicznej. Problem jest jednak o wiele bardziej złożony.Restauracje od 28 maja mogą gościć klientów w swoich progach. Wielu smakoszy z niecierpliwością czekało na ten dzień. Niestety niemal od razu w oczy zaczęły rzucać się wysokie ceny. Warto wiedzieć, czym są one spowodowane.
Restauracje w miejscowościach turystycznych już niebawem będą tłumnie odwiedzane przez smakoszy. Lokale gastronomiczne mogą spodziewać się wzmożonych kontroli sanepidu. Mają one na celu zadbanie o bezpieczeństwo produktów spożywczych. Niestety w niektórych restauracja jakość specjałów pozostawia wiele do życzenia.GIS zapowiedział, że w tym sezonie wakacyjnym restauracje będę regularnie odwiedzane przez inspektorów oceniających przestrzeganie zasad sanitarnych. O całej sprawie wypowiedział się rzecznik prasowy GIS-u. Czego możemy się spodziewać?
Magda Gessler niejednokrotnie zaskakiwała smakoszy. Jednak mało kto spodziewałby się, że zestawy smakołyków z jej lokalu U Fukiera mogą tyle kosztować. Za niektóre z nich możemy zapłacić ponad 400 złotych.Nie da się ukryć, że Magda Gessler zna się na kulinariach jak mało kto. Nie bez powodu jej restauracje cieszą się sporą popularnością. W lokalu U Fukiera możemy zaopatrzyć się w specjały przygotowywane pod czujnym okiem restauratorki. Ich ceny potrafią przyprawić o zawrót głowy.
Osoby w kryzysie bezdomności nie mają łatwego życia. Często doskwiera im głód, który może być zupełnie obcy większości smakoszy. Pewien bezdomny mężczyzna postanowił wejść do lokalu popularnej sieci restauracji. Wieść o tym, co go tam spotkało, szybko obiegła Internet. Bezdomny mężczyzna z pewnością nie podejrzewał, że zostanie potraktowany w taki sposób. Udało mu się uzbierać niewielką kwotę, którą postanowił przeznaczyć na jedzenie. Reakcja pracownika restauracji była zaskakująca.
Ostatnie doniesienia o drożyźnie w nadmorskich restauracjach wywołują spory niepokój u smakoszy. Niektórzy postanowili spędzić wolne dni na Mazurach. Pewien mężczyzna nie mógł uwierzyć własnym oczom, kiedy spojrzał na paragon. Okazało się, że ryba, frytki i surówka kosztowały go tylko 38 złotych.Dla znacznej części miłośników kulinariów ryba nad morzem jest jednym z punktów obowiązkowych. Niestety ceny takich frykasów pozostawiają wiele do życzenia. Czy sytuacja na Mazurach jest lepsza?
Z całą pewnością Magda Gessler zna się na prowadzeniu restauracji jak mało kto. Nie bez powodu jej lokale cieszą się sporą popularnością. Wysoka pozycja na rynku gastronomicznym mogłaby sugerować wysokie zarobki. Jak jest w rzeczywistości?
Nie da się ukryć, że podczas wyprawy nad morze jedną z obowiązkowych pozycji do odhaczenia jest tamtejsza ryba. Niejeden smakosz z miłą chęcią skosztowałby takich rarytasów. Trzeba jednak liczyć się z wysokimi kosztami.
Nie da się ukryć, że zagrożenie epidemiologiczne i związane z nim obostrzenia wystawiły restauracje na ciężką próbę. Przez ponad pół roku lokale gastronomiczne mogły realizować zamówienia wyłącznie na wynos lub z dostawą. Znacząco odbiło się to na ich dochodach.
Restauracje przez dłuższy czas jawiły nam się jako nieosiągalny luksus - zakaz stołowania się na miejscu powodował, że ludzie odczuwali dużą tęsknotę za jedzeniem smacznych dań ze znajomymi poza domem. W Polsce na szczęście powoli wracamy do czasów sprzed pandemii. W innych częściach świata zmagania z pandemią COVID-19 przebiegają całkiem podobnie. Branża gastronomiczna w wielu krajach również poczuła negatywny wpływ zamykania restauracji. Niektórzy restauratorzy mają nowe pomysły na dogodzenie swoim gościom.
Restauracje nad polskim morzem są już teraz oblegane przez tłumy głodnych klientów. Choć obecnie temperatura Morza Bałtyckiego wynosi około 13 stopni Celsjusza, co nie skłania do kąpieli, tak wielu turystów pragnie odetchnąć morską bryzą i napawać się pięknym widokiem. Po długim spacerze często przychodzi ochota na coś do jedzenia. Głód po wielu godzinach chodzenia może być dojmujący, więc przyjezdni poszukują knajp, które mogłyby zaoferować im smaczny i stosunkowo tani posiłek. Niestety nawet na początku sezonu restauratorzy ustanawiają bardzo wysokie ceny.
Wyjście do restauracji jest dla każdego zupełnie normalnym doświadczeniem, które pozwala na chwilę relaksu i spędzenie miłego czasu z najbliższymi. Niestety, starsze małżeństwo z Wielkiej Brytanii przekonało się, że nie w każdym lokalu można liczyć na profesjonalną obsługę. Każdy, kto choć raz pracował w gastronomii, wie, jak bardzo wyczerpująca jest to branża - wiele godzin spędzonych na nogach, dużo stresu i małe zarobki wyciągają pozytywną energię z pracowników. Nie jest to jednak żadna wymówka do nieprzyjemnego traktowania klientów w restauracji.
Restauracje, jak i cała branża gastronomiczna, przez dłuższy czas miały wiele problemów. Przedłużający się lockdown i drastyczne obostrzenia sprawiły, że w ostatnich miesiącach mnóstwo lokali zwyczajnie upadło. Te, które jeszcze obsługują gości, musiały podnieść ceny. Gorszy okres wydrenował przedsiębiorców z oszczędności, a niektórzy zmuszeni byli do brania pożyczek, aby móc przyjmować zamówienia na wynos od swoich stałych klientów. Teraz właściciele chcą odbić finansowy kryzys, dlatego posiłki są znacznie droższe.
Bycie kucharzem w restauracji nie jest prostym zadaniem - taka praca wymaga mnóstwa poświęconego czasu, ogromnego fizycznego zmęczenia, a ciągły stres może wypalić nawet najlepszego specjalistę. Mimo to, osiągnięcie sukcesu w tej dziedzinie jest marzeniem niejednego młodego człowieka. Przed wieloma laty David Wilson porzucił kierownicze stanowisko w dużej firmie i podjął pracę w restauracji, w której zarabiał jedynie połowę starej pensji. Po 5 latach, w 1972 roku, przejął The Peat Inn, lokal, który po latach stał się podwalinami jego sukcesu.
Restauracje przez większość pandemii były jedną z najbardziej dotkniętych gałęzi polskiej gospodarki. Z powodu obostrzeń, jakie zostały nałożone na lokale gastronomiczne przez rząd, nie mogły przyjmować klientów stacjonarnie - można było jedynie zamawiać posiłki na wynos. Wielu Polaków z nadzieją patrzyło na 15 maja, kiedy to dano możliwość przedsiębiorcom na otwarcie ogródków, usytuowanych na świeżym powietrzu. Gdy tylko pierwsi, głodni klienci zaczęli pojawiać się i składać zamówienia, zauważono kolejną trudność.
Restauracje przez większość pandemii miały mnóstwo problemów wywołanych obostrzeniami - zakaz stacjonarnej pracy przyczynił się do upadku wielu biznesów, które nie wytrzymały nagłego spadku zarobków. Na szczęście od 15 maja powoli wracamy do normalności. Dzień ten bowiem został wyznaczony na umożliwienie otwarcia ogródków piwnych, w których goście restauracji mogą ze spokojem zamówić i zjeść posiłek, ciesząc się z obecności najbliższych i smacznego jedzenia. Niestety, niektóre lokale mają zaporowe ceny.